Tym razem padło na debiut formacji Hiromi's Sonicbloom, frontowanej przez jedną z najbardziej utalentowanych współczesnych pianistek jazzowych - Hiromi Uehara. Piszę debiutancki album, choć tak naprawdę jest to już czwarty album w jej karierze, gdyż wcześniej nagrywała po prostu jako Hiromi. Skąd taka nagła zmiana? Ano stąd, że Hiromi postanowiła, aby do mixu klawisze-perkusja-bass dołożyć jeszcze gitarę elektryczną.
W efekcie powstał czysty album fusion, który skutecznie cieszy ucho, a nawet dwa. Kompozycje są bardzo zróżnicowane, od lekkich i wesołych "jamów", przez cięższe i szybsze popisy, aż po dźwięki lekko eksperymentalne. Głównym atutem albumu jest definitywnie mistrzowska gra Hiromi, która skrzętnie żonglując pomiędzy fortepianem a syntezatorem udowadnia, iż nie ma sobie równych. Na słowa pochwały zasługują również szybki basista oraz ultra-dokładny perkusista, któremu nawet w kilkunastominutowych piosenkach nie zdarza się zgubić rytmu [widać to szczególnie na koncertach]. W całości blado wypada niestety najnowszy nabytek - elektryk. Nie zarzucam mu złej gry, gdyż tak definitywnie nie jest, jednak w duecie z pianinem gitara brzmi mdło i bezdusznie. A szkoda.
Jeśli jesteś miłośnikiem jazzu, a w szczególności fusion, zalecam sięgnąć po Time Control, a na pewno się nie zawiedziesz. Pozostali - lepiej podszkolić się w klasykach.
Ocena: * * * * [w skali 5]