Występ rozpoczyna się jedną z klasycznych kompozycji, a mianowicie "Limelight" z albumu Moving Pictures. Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest wyposażenie perkusisty - widok Neila Peart'a otoczonego zewsząd bębnami, talerzami, czy nawet własnoręcznie skonstruowanymi elektronicznymi cymbałami robi wrażenie. Na scenie akompaniują mu rzecz jasna Alex Lifeson [gitary] oraz Geddy Lee [bas, wokal, klawisze]. Cała trójka prezentuje mistrzowski poziom opanowania instrumentów, przy czym znajdują jeszcze miejsce na sceniczne żarty i ogromną swobodę. Zadziwiające, że ludzie, którzy nagrywają muzykę już od ponad 30 lat posiadają w sobie tak wiele energii, jakby był to wciąż jeden z ich pierwszych występów.
Jednak pomimo tak bezbłędnego zagrania, podczas oglądania miałem mieszane uczucia. Pierwszy problem dotyczy setlisty. Jako, że jest to mimo wszystko trasa promująca nowy album, sporo kawałków pochodzi właśnie ze Snakes & Arrows. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, iż w porównaniu ze starszymi hitami wypadają one dość słabo...
Drugim, najpoważniejszym problemem jest produkcja. Dziwnym jest, że największą wagę przywiązano do menusów oraz filmów wprowadzających [które są zabawne, aczkolwiek na dłuższą metę niepotrzebne], a zapomniano o porządnym zmasterowaniu dźwięku. Do wyboru mamy ścieżki 5.1 i 2.0, ale obie brzmią okropnie. Gitara często gubi się w natłoku dźwięków, a wokale w pewnych partiach są wręcz niezrozumiałe. Ten mały szkopuł skutecznie odbierał mi przyjemność oglądania.
Są momenty wspaniałe, jak np. kilkuminutowe solo perkusji, gdzie Peart demonstruje różne style, od rocka, aż po jazz, czy chwile, kiedy Rush przypomina nam swoje największe hity. Duża część jest jednak średnio interesująca, szczególnie, że całość trwa ponad 2,5h. Czy warto? Jeżeli jesteś fanem Rush, jak najbardziej. Zobaczysz swój ulubiony zespół w świetnej formie i miejscami poczujesz się jak na prawdziwym koncercie. Jeśli jednak dopiero chcesz się zapoznać z dokonaniami zespołu - uderzaj gdzie indziej.
Ocena: * * * [w skali 5]
Bonusowa płyta z bootlegami piosenek, których zabrakło w głównym koncercie okazała się świetnym dodatkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz